27 lutego 2018

Rozdział 17 - Widzisz czy nie widzisz?

Nie pytaj, to ci nie nakłamią 
~ John Maxwell Coetzee

Stoję pochylona do przodu i przygotowana na każdą niespodziankę ze strony przeciwników. Obserwuję ich każdy ruch. Każde nieprzychylne spojrzenie. Przygotowuję się na mocne uderzenie. Ta dziewczyna ma tendencję do mocnych uderzeń. Lubi próbować nowych ciosów, szczególnie takich żeby nikt nie mógł się przed nimi obronić. Wkłada w to całą swoją siłę, pasję i serce. Wszyscy wiedzą, co nastąpi za chwilę i każdy jest na to przygotowany. Nie możemy przegrać tej akcji. Pot spływa po mojej skroni i wzdłuż kręgosłupa, ręce opieram o uda i dyszę ciężko z wysiłku, moje oczy rejestrują każdy najmniejszy ruch w pobliżu dwudziestu metrów. Dziewczyna, która przystępowała do ataku to Roksana. Rozciągała palce, nadgarstki i przechylała na boki tak, że dało usłyszeć się strzyknięcia kości. Nikt nie śmiał odezwać się słowem. Wszyscy trwaliśmy w tej ciszy pełnej napięcia, a jedyny dźwięk jaki dobiegł do moich uszu to kroki Roksany i wcześniej zapowiedziane, przewidywalne - mocne uderzenie.
Atak wymierzony został w Kornelię. Dziewczyna z bojowym nastawieniem wystawiła ręce do góry podając piłkę do mnie, a ja przerzuciłam ją na drugą stronę siatki, tak że przeciwniczki poplątały się w podaniach i zamiast trzech dozwolonych zrobiły cztery przy czym jedna z nich podbiła piłkę dwa razy, co już w ogóle łamało wszelkie reguły, ale ostatecznie jedna z nich niefortunnie wpadła w siatkę. Co oznaczało, że punk należy się nam. Ucieszyłyśmy się i przybiłyśmy sobie piątki. W tej samej chwili usłyszałyśmy dźwięk gwizdka oznaczającego koniec zajęć.
- Do szatni! - krzyknęła wuefistka, a my jak jeden mąż ruszyłyśmy w stronę wyjścia z hali mijając sektor, w którym chłopacy grali w piłkę nożną... bez koszulek.
A bądźmy obiektywni jedni nie powinni ich w ogóle zdejmować, za to drudzy mieli się czym pochwalić i nie powinni ponownie ich zakładać.
Nikt nie jest idealny.
Po tym jak dziewczyny gapiły się na półnagie, umięśnione torsy niektórych chłopaków, a chłopacy na odsłonięte nogi i koszulki z dość dużymi dekoltami dziewczyn, w końcu przyszedł czas na opuszczenie hali sportowej. Po wejściu do szatni podeszłam do swojej gromadki ubrań i wyciągnęłam z torby mały ręcznik z mikrofibry oraz butelkę wody. Nie chodzę na siłownię, ale po wuefie jest jak znalazł. Wytarłam czoło z potu i napiłam się zimnej wody, nie zostawiając na dnie ani kropelki. Później usiadłam na ławce, aby trochę ochłonąć i podsłuchać rozmowy innych dziewczyn. Rutyna.
- Widziałyście ten nowy filmik na youtube Karola? - zapytała rozbawiona, Paulina. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Karol to jej były chłopak próbujący swoich sił jako gwiazda gamingowa. Nikt chyba w niego nie wierzy, za to każdy się z niego śmieje.
- Ja widziałam! - odezwała się entuzjastycznie, Flora. Zdziwiłam się, ale próbowałam tego po sobie nie okazywać. Nie chciałam, żeby się zorientowały, że je podsłuchuje. Ale szczerze mówiąc... tylko one rozmawiają i to nie po cichu, ale wręcz krzycząc do siebie. Natomiast inne dziewczyny odpoczywają po pełnej emocji grze i nie mają nawet siły się odezwać, więc chcąc czy nie chcąc i tak słyszałabym co mówią. Nie muszę się nawet przysłuchiwać.
- Dawajcie łapki w górę, niech subskrypcji będzie więcej i więcej - nabijała się Zosia cytując jego słowa podniesionym, szydzącym tonem.
Oglądałam ten filmik. Włączyłam. Zobaczyłam. Wyłączyłam i jakoś bardzo tego nie przeżywam, bo nie ma czym się ekscytować. Dowiedziałam się, bo co druga osoba rozmawiała o tym filmiku i kanale Karola. Z jednej strony to jest niezła reklama. W końcu Karol na wyświetleniach zarabia. Jednak z drugiej strony jak już ktoś znajdzie twój filmik w internecie to jesteś skończony. Nie pozostało nic, tylko się pakować i jechać w Bieszczady.
- Jo, jak on Minecrafta nagrywa, zaczynając od tekstu "Elo, elo przenosimy się do tego kwadratowego do kwadratu świata architektury" - teraz to wszystkie się śmiały i chichotały.  Wielce rozbawione żartem Diany. Spojrzałam sugestywnie na Rose, a mój wzrok mówił "Jeszcze nie dawno się tak nie lubiły". Przewróciłam oczami i przysłuchiwałam się dalszej rozmowie.
- Ty się nie śmiej, bo może on będzie bogaty niedługo, a ty go rzuciłaś! - powiedziała Helena.
- Chyba dam mu jeszcze jedną szanse - rzuciła sarkastycznie Paulina.
- Wszystkie lecą na Karola - skomentowała Flora, a ta uwaga wywołała kolejny wybuch śmiechu.
- Flora powinnaś zobaczyć wcześniejsze odcinki - zauważyła Diana.
- No, są jeszcze lepsze. Za każdym razem, gdy któryś oglądam zastanawiam się co ja w nim widziałam - wzdrygnęła się Paulina.
- Pamiętam jak mówiłaś "O Boże Nora, on tak dobrze całuje, mogę z nim o wszystkim pogadać. Jest taki uroczy" - zaczęła naśladować głos Pauliny, która spaliła buraka i posłała srogie spojrzenie Norze.
- W ogóle idziecie dzisiaj na to ognisko? - zmieniła temat Zosia i wszystkie przytaknęły za wyjątkiem Flory i Heleny - A ty Helena?
- Ja się zastanawiam, bo nie wiem czy mnie będzie miał kto odwieźć do domu, ale spróbuję sobie załatwić transport - zapewniła, na co pozostałe przytaknęły oferując, że jakby nie mogła nikogo znaleźć to może się zabrać z nimi. Później stała się najbardziej nieoczekiwana przeze mnie rzecz na świecie, gdyż padło pytanie, którego bym się w życiu nie spodziewała.
No, ale przecież oczywiste jest najbardziej nieoczekiwane.
- A ty idziesz Flora? - moje oczy prawie wyszły z oczodołów i mało brakowało, a zakrztusiłabym się silną. Halo?! A te wszystkie kłótnie, znęcanie się psychiczne, śmianie się z niej? Wyzwiska? Zniknęło, nie ma?
No dobra.
- Ja chyba nie idę - powiedziała ty swoim księżniczkowatym, nadąsanym tonem - Bo tak sama siedzieć nie będę, a poza tym nie mam z kim iść...
- Możesz iść z nami - zaproponowała, Paulina. I stało się - zakrztusiłam się śliną. Głośno kaszlałam, a siedząca obok mnie Helena poklepała mnie mocno po plecach. Kiedy już mogłam normalnie złapać oddech zauważyła, że całe towarzystwo skupiło na mnie swoją uwagę.
Myślałam, że pytanie czy ona w ogóle idzie było fenomenem, ale pomyliłam się. Padła tysiąc razy lepsza odpowiedź. Taka, której się naprawdę nie spodziewałam. Mogłam postawić mój majątek, dom, rzeczy osobiste i... Alana, że nigdy nikt tego nie zaproponuje. Dobrze, że się nie zakładałam, bo byłabym bankrutem... chociaż pozbyłabym się zwierzęcia z domu.
- Wszystko okay? - upewniła się Roksana, a ja pokiwałam głową i podziękowałam cicho Helenie. Postanowiłam zacząć się przebierać, bo nie wiem ile jestem jeszcze w stanie wytrzymać. Lepiej opuścić ten przybytek zanim będzie za późno.
- A o której idziecie? - wróciła do tematu, Flora.
- O siedemnastej - odpowiedziała Nora - Ale idziemy w kierunku twojego domu, więc jak chcesz z nami iść to możemy spotkać się pod twoim blokiem.
- No, tak byłoby okay - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- To ty bądź tak około siedemnastej dwadzieścia - i w tym momencie rozpoczęła się dyskusja na temat wyjścia na ognisko. Kto co przynosi, kto z kim idzie i kto będzie takie tam organizacyjne bzdety. Ognisko organizował Olek, znajomy Pauliny z naszej szkoły. Z tego co mi wiadomo dużo osób ma przyjść. Też mnie zaproszono, całkiem przypadkiem, ponieważ rozmawiałam z moim kolegą Michałem o zastępstwach na przyszły tydzień i nagle podszedł do nas Olek witając się z chłopakiem i przy okazji Michał mnie przedstawił. Poznaliśmy się i chwilę pogadaliśmy, a że gadka się trzymała wkręciłam się na ognisko. Jednak musiałam podziękować, bo tego samego dnia Mateusz ma dzisiaj urodziny i organizuje domówkę.
Ognisko vs domówka mojego chłopaka. Hmmm... trudny wybór.
Tak czy inaczej w szatni szkolnej stał się cud i nagle wszyscy się pogodzili. Każdy zapomniał o kłótniach i całej tej dramie. Po prostu miód, malina i orzeszki.
Przyjaźnie, związki i różne inne relacje najczęściej rozbija zazdrość lub bezsensowna kłótnia. Można pokłócić się z kolegą o to czy niebo jest niebieskie, czy to tylko złudzenie optyczne. Logiczne, że wyniknie z tego konflikt. A jeśli jest problem to trzeba go rozwiązać. Ponieważ brak porozumienia generuje konflikt. Niestety, żeby zlikwidować problem trzeba myśleć, a to łatwo niektórym z nas nie przychodzi i trzeba się podczas tej czynności wysilić, więc najczęściej konflikt zostaje nierozwiązany, a ma swoje skutki w wzajemnej nienawiści. Podkładaniu sobie kłód pod nogi i krytykowaniu każdego ruchu wroga. Po jakimś czasie temat naszego, już dawnego znajomego zaczyna się nudzić, co zmusza nas do odszukania kolejnego punktu zaczepienia.
To prawda, że nic tak nie łączy ludzi jak wspólne poglądy, zainteresowania... 
Lecz najbardziej łączy wspólna nienawiść do drugiej osoby. 
Osoby, które przez lata się nienawidziły po odszukaniu wspólnego wroga zaczynają ze sobą rozmawiać, wymieniać dowcipy o tej osobie. Wspólny hejt zawsze mile widziany.
Tu nie obowiązuje zasada wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.
Tu obowiązuje zasada: wróg dwójki wrogów pozostaje wspólnym wrogiem. 
Tak było i w tym przypadku. 
Koleżeństwo to największe gówno w jakie można się wpakować. 
Zawsze cię zrani, zawsze zdradzi, odwróci się, odejdzie, skrytykuje, obgada, zwyzywa... niektórych zniszczy. Nie pomaga fakt, że wcześniej zwierzałeś się tej osobie i ma ona nad tobą przewagę, ponieważ zna twoje sekrety.
Ale ty i tak się w to pchasz. 
I w takim przypadku nie uczysz się na błędach.
Zrobisz to samo po tysiąc razy... bo nie chcesz zostać sam, a ludzie potrzebują innych ludzi, aby normalnie funkcjonować.
A przede wszystkim...
Nie odróżniasz koleżeństwa od przyjaźni.
Przyjaźń do czegoś zobowiązuje. Koleżeństwo - nie.
Spojrzałam na Rose, a kiedy zobaczyłam, że jest już ubrana. Wzięłam swoje rzeczy i omijając "Najlepsze przyjaciółki ever" wyszłam z szatni, a ona za mną.
- Ja jeszcze nie wierzę - przyznała rozbawiona, kiedy znalazłyśmy się w odpowiedniej odległości, aby nie mogły nas usłyszeć.
- Weź nic nie mów - westchnęłam i rozplątałam włosy z warkocza, którego zrobiłam specjalnie na wuef - Czekam, aż znowu się pokłócą.
- Adelajdo, to jest nieuniknione - uśmiechnęłam się i razem z przyjaciółką udałyśmy się pod salę od mojego znienawidzonego przedmiotu, a mianowicie angielskiego.
Dlaczego wszyscy w tej szkole nie mają problemu z językami obcymi tylko ja jestem takim wybrykiem natury? Nie ogarniam tego całego składania zdań, tysiąca niepotrzebnych czasów, nie znam połowy najłatwiejszych słów, a kiedy ktoś coś do mnie powie to nawet nie rozumiem, co ma mi do powiedzenia.
Rzuciłabym to w cholerę, ale angielski niestety jest jednym z bardziej znaczących przedmiotów w życiu. Tu nie powiem "Nie będę się tego uczyć, bo mi się w życiu nie przyda". Chociaż nigdy tego nie mówię, bo nie mogę przewidzieć co mi się w przyszłości przyda, a co nie. Prawda jest taka, że bez znajomości języka możesz zostać jedynie w Polsce do końca życia, bez możliwości dogadania się z obcokrajowcem, a jak chcesz wyjechać na wycieczkę zagraniczną to tylko z osobą znającą angielski.
Life is brutal.


                                                                             ***

- Ubieram tą ze studniówki! - krzyknęłam do Rozalii, która była w łazience. Ona suszyła włosy, a ja musiałam się skupić, żeby zrobić perfekcyjną kreskę na powiece. Ręka mi się lekko trzęsła, ale wytrwale dociągnęłam ją do końca robiąc idealne zakrzywienie. Westchnęłam z ulgą patrząc z dumą na moje prawe oko. Najgorsze jest zawsze to drugie, za które boję się nawet zabrać.
Zanim zdążyłam przyłożyć pisak do już zaciśniętej powieki do pokoju weszła Rozalia. I dzięki Bogu, że nie było to wtedy, kiedy zaczęłam rysować, bo źle by to się dla niej skończyło.
- Aż tak się szykujesz? Nie możemy założyć dżinsów? - jęknęła zrezygnowana.
- Masz rację, ubiorę tą czarną. Jest mniej elegancka - pomyślałam na głos.
- Którą? - dopytała przyjaciółka.
- No tą obcisłą z wycięciami na ramiona - powiedziałam lekko zirytowanym tonem, bo mam tylko jedną czarną sukienkę.
- A co ja mam ubrać? - jęknęła ponownie. Spojrzałam na tego kościotrupa i myślałam, jaka by sukienka pasowała na tę okazję - Chociaż ja też mam tą ze studniówki jeszcze.
- Tą niebieską? - zapytałam retorycznie - Będzie najlepsza.
- Nie po to kupowałam sukienkę za dwie stówy, żeby była tylko na raz - przyznała mi racje.
- No pewnie. Na raz to sobie kupisz suknię ślubną.
- Żeby kupić suknię i wyjść za mąż, trzeba mieć jeszcze za kogo.
- Alan jest wolny. Dobrze się dogadujecie. On lubi blondynki. Ty uważasz, że jest przystojny... - wymieniałam.
- Mam nadzieję, że mu tego nie powiedziałaś? - zgromiła mnie wzrokiem przerywając mój wywód.
- ... Dobrze zarabia. Gdyby znalazł sobie dziewczynę na stałe wyprowadziłby się wreszcie! Założyłby rodzinę, wybudował dom i zasadził drzewo, a przede wszystkim wybudowałby własny dom! Czy to nie wspaniałe? - zapytałam wyobrażając sobie, o ile łatwiejsze stałoby się moje życie - Wyprowadzka time.
- Powiedziałam, że Alan jest przystojny, ale nie, że jest w moim typie - zastrzegła zakładając ramiona na piersi. Przewróciłam oczami i z uśmiechem na ustach patrzyłam na nią rozmarzonym wzrokiem.
- Miłość jest przereklamowana, bierz się za niego - zachęcałam na co usłyszałam tylko pogardliwe parsknięcie.
- Ciekawe co zrobiłby Mateusz, gdyby to usłyszał - powiedziała rozbawionym tonem, a ja odwróciłam się z powrotem w stronę lustra.
-  Nic, ponieważ tego nie słyszał i ma to pozostać miedzy nami - posłałam jej srogie spojrzenie w odbiciu lustra - Ubieraj się, a ja cię uczeszę, ale nie pomaluję.
Rose jest typem dziewczyny, która chodzi codziennie bez makijażu. Ma taki typ urody, że mocny makijaż ją oszpeca. Szminka i tusz do rzęs w jej wypadku to ostateczność.
Blondynka poszła do łazienki nie odzywając się już słowem. Powróciłam do bardziej emocjonującego momentu wieczoru. Robienie kresek na lewym oku to niczym pływanie z rekinami. Jeden zły ruch i po tobie.
Westchnęłam głęboko i przyłożyłam pisak do kącika oka zaczynając.
Ostatecznie lewe oko nie wyszło tak idealnie jak prawe, ale już od początku wiedziałam, że tak będzie.
Pogodziłam się z tym.
Nałożyłam jeszcze bordowe cienie do powiek, rozświetlacz, róż, bordową szminkę i gotowe. Wyjątkowo dobrze udało mi się wykonturować twarz i brwi też fajnie wyszły. Generalnie podoba mi się całość.
Teraz dopadły mnie wątpliwości. Może ubiorę niebieskie dżinsy i obcisły biały sweterek?
- Jednak ubieram te dżinsy - zadecydowałam, kiedy Rose weszła do pokoju.
- Nawet mnie nie denerwuj kobieto i zakładaj tą sukienkę. Musimy wyjeżdżać.
Zrobiłam tak jak kazała i dwie minuty później stałyśmy w holu przed wielkim lustrem robiąc ostateczne poprawki.
Czarne szpilki z czerwoną podeszwą, które stały się moim ideałem w wieku szesnastu lat. Obiecałam sobie kupić takie w przyszłości. Dwunastocentymetrowa perfekcja z platformą i burdelową czerwienią od dołu sprawiła, że moje nogi wyglądały doskonale. Nadużywam dzisiaj słowa "perfekcyjnie". Czarna obcisła sukienka do połowy uda prezentowała się cudownie z wyjątkiem miejsc, gdzie wystawały moje kości miednicowe. Wadą był też odcień mojej skóry, który kontrastował z czernią sukienki, najbardziej widoczny był w miejscu, gdzie ramiona miały wycięcie. Mocny makijaż dodawał dorosłości, czyli postarzał mnie, ale pięknie się prezentował. Na końcu moje włosy splecione w dwa duńskie warkocze.
Generalnie to jestem skromną osobą z natury, ale dzisiaj naprawdę wyglądam zajebiście. Tylko żałuję, że się z tym podkładem musiałam tyle pieprzyć, żeby twarz nie była innego koloru, niż ciało.
- Ja idę - rzuciła Rose wychodząc z domu. Założyłam szybko czarny płaszcz i pognałam za nią.
- Wychodzę! - krzyknęłam w głąb domu trzaskając drzwiami. Ruszyłam w stronę auta przyzwyczajając się do wysokości szpilek. Oczywiście wzięłam parę płaskich butów na zmianę, bo o ile dobrze siebie znam stopy zdrętwieją mi o dwudziestej pierwszej dwadzieścia osiem.
Usiadłam na miejscu kierowcy w aucie mojej mamy i odpaliłam silnik.

Dzwonię dzwonkiem od dwóch minut. Mróz na dworze jest nie do zniesienia, a my czkamy, aż ktoś łaskawie nam otworzy. W końcu słyszę szczęk zamka, a drzwi otwierają się ukazując Jakuba Alichniewicza w garnatowo-białej koszuli w kratę i szarych dżinsach. Młodszy o rok brat mojego chłopaka był gotowy na przywitanie pierwszych gości, którzy już niedługo mieli się zjawić.
Chłopak zlustrował mnie uważnie spojrzeniem od góry do dołu, po czym oparł się barkiem o futrynę i nie zamierzał mnie wpuścić do środka. Jakub jest bardzo podobny do Mateusza. Nie z wyglądu, ponieważ Kuba jest za węższy w ramionach, o kilka centymetrów wyższy, ma ciemniejsze włosy i okrąglejszą twarz.
Ale ich charaktery są takie same.
Przede wszystkim obaj są identycznie irytujący.
Kuba dalej mi się przyglądał i nie zapowiadało się na to, że chciał mnie wpuścić do środka. Nie obchodziło go, że mamy na sobie cienkie rajstopy nie chroniące przed zimnem.
Ogólnie mało rzeczy go obchodziło. Wyjątkiem był jego brat. Mateusz opowiadał mi często jak kiedyś Kuba i on żarli się jak pies z kotem. Kłócili się dosłownie o wszystko.
Do czasu wypadku, kiedy Mateusz stracił wzrok. Wtedy przeszedł pewnego rodzaju załamanie. Nie odzywał się do nikogo, wyżywał się na każdym i zaczął dużo ćwiczyć. Ma świetnie zbudowane ciało, jednak w walce z napastnikiem byłby bez szans. Skupia się na tym przyjemnym bólu jaki daje mu sport. To mu pomaga zapomnieć, że jest niepełnosprawny.
Z dołka pomógł mu wyjść Jakub. W tym ciężkim dla nich czasie bardzo się ze sobą zżyli. Prezentują bardzo bliską relację, czego nie mogę powiedzieć o mnie i Alanie.
- Po cholerę się tak odpierdoliłaś jak ten cię nawet nie zobaczy - rzucił wulgarnie.
- Przyszłam na imprezę. Mam prawo ubrać się odważniej niż zwykle - obroniłam się - Myślę, że Mateuszowi spodoba się, kiedy zostaniemy sami - puściłam mu oczko.
Posłał mi ostatnie zabójcze spojrzenie i odsunął się o kilka kroków niechętnie wpuszczając nas do środka. Nie zastanawiając się długo weszłam do środka, a zaraz za mną Rozalia.
Kuba poszedł gdzieś zostawiając nas same. Liczył zdaje się na to, ze sobie poradzimy.
Zdjęłyśmy kurtki odwieszając je do szafy. Później zaciągnęłam Rose do salonu, gdzie na stole pod ścianą poustawiane zostały przekąski. Czarne, skórzane kanapy stały na swoim miejscu, co pozostawiało i tak mnóstwo miejsca do tańca. Później przeszłam do kuchni zostawiając Rose zawzięcie esemesującą w salonie. Jestem pewna, że nawet nie zauważyła, kiedy zniknęłam. Czarno-biała kuchnia miała swój urok. Wszystko w domu Mateusza było nowoczesne. Kocham nowoczesną technikę, muzykę, architekturę i wystrój wnętrz. To mój ulubiony, choć bardzo mało oryginalny styl. Na dużej czarnej wyspie stały już butelki z alkoholem, papierowe kubeczki, cytryny, limonki. Natomiast pod lodówką stały dwie skrzynki piwa. Kubeczki były jeszcze nierozpakowane, więc żeby zająć się czymś wyjęłam je z opakowania i poustawiałam na stole. W tym momencie do kuchni wszedł Mateusz. Spróbowałam się do niego zakraść na palcach tak cicho, żeby mnie nie usłyszał, ale kiedy byłam w połowie drogi zniweczył moje plany.
- Słyszę cię - odezwał się - I czuję twoje perfumy.
Podeszłam do niego, a on położył ręce na mojej talii.
- Kuba mi powiedział - ostrzegł.
- Wstrętny konfident - mruknęłam niezadowolona.
- Nie muszę widzieć, aby wiedzieć, że żaden facet nie będzie mógł od ciebie oderwać wzroku. Zatem albo się przebierzesz, albo nie uwolnisz się ode mnie przez całą noc - Odwrócił mnie plecami do siebie i oparł brodę na moim ramieniu. Miałam widok na zasypaną śniegiem ulicę i dzieci lepiące przed domem bałwana.
- Zatem dobrze mnie pilnuj - zdecydowałam - Mogę zostawić tutaj samochód na noc? Wrócę taksówką z Rose przynajmniej  będziemy mogły się napić - zapytałam odsuwając się od niego lekko i spojrzałam w jego nieruchome oczy.
- Nie, nie możesz - odpowiedział zakładając ramiona nie piersi. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest chamskim dupkiem, ale ja znałam go zbyt dobrze, żeby dać się nabrać. Mateusz wyznaje zasadę "Głupio pytasz, głupio odpowiadam".
- Trudno i tak go tu zostawię, najwyżej odholują - wzruszyłam ramionami, ale on nie mógł tego zobaczyć.
- Co do tej taksówki. Nie myśl, że gdzieś się wybierasz. Zostajesz na noc.
- To rozkaz czy propozycja?
Uniosłam brwi do góry.
- Propozycja, która ma tylko jedną odpowiedź.
- Cieszę się, że dałeś mi wybór - prychnęłam. Mateusz zamilkł czekając na moją odpowiedź, a myślałam, że zadecydował za mnie.
- Zgadzam się - odparłam zrezygnowana, czym wywołałam jego szeroki uśmiech
- Za pół godziny zaczną zbierać się ludzie. Muszę się przebrać. Tylko chyba nie dam rady sam dojść do swojego pokoju - zbliżył się do mnie z miną niewiniątka, a jego ręce znalazły się na mojej głowie i głaskały moje warkocze.
- No to chyba będę musiała ci pomóc, sieroto - odpowiedziałam wzdychając i pociągnęłam go za rękę w stronę schodów ku jego wielkiemu zadowoleniu.

                                                                           ***
Impreza trwa od dwóch godzin. Zeszło się wiele nowych osób i muszę przyznać, że wyszła z tego porządna domówka. Poszłam z Rose do kuchni na dwie kolejki i piwo, o które poprosił mnie ładnie mój przyszły szwagier. Rozglądałam się za Mateuszem, ale w tym tłumie nie łatwo było kogokolwiek znaleźć.
Zobaczyłam go dopiero po chwili, jak stał ze swoim bratem, Henrykiem i jakimś chłopakiem z czarnymi włosami związanymi w męskiego koczka. Ubrany był w czarne dresy i bluzę z napisem "Prosto". Mama niestety nie nauczyła go, że wchodząc do pomieszczenia czapkę trzeba zdjąć.
Podeszłyśmy do chłopaków i przypadkiem usłyszałyśmy fragment rozmowy.
- ...napalona. Poszła do toalety, a później ma mnie znaleźć. Jaki miała tyłek - opowiadał zawzięcie podekscytowany Kuba.
Zaszłam go od tyłu i popukałam po plecach. Chłopak nawet się nie odwrócił i krzyknął zarozumiale próbując przebić się przez głośną muzykę.
- Kochanie, za dziesięć minut w mojej sypialni, na górze. Drugie drzwi na prawo .
Henryk roześmiał się, a pozostała trójka nie wiedziała, o co chodzi. Ponieważ jednej mnie nie znał, drugi nie widział, a trzeci stał obrócony plecami do mnie.
Ustałam na palcach, aby moje usta były na wysokości jego ucha i odkrzyknęłam.
- Skarbie, nie dzisiaj, bo jestem tu ze swoim chłopakiem. No chyba, że udzieli ci pozwolenia!
Kuba szybko się odwrócił i zlustrował mnie wzrokiem. Przewrócił oczami, a ja podałam mu piwo z uśmiechem, na co cicho podziękował. Henryk nadal się śmiał, jak opętany. Natomiast Mateusz przyjął poważny wyraz twarzy.
- No to co, Mati? Zabawię się szybko z Kubą i wrócę do ciebie - krzyknęłam zbliżając się do niego.
- Po moim trupie - przyciągnął mnie do siebie w zaborczym geście, kiedy wyczuł, że stoję wystarczająco blisko. Po jego minie wywnioskowałam, że był trochę rozdrażniony. Mimo że, wiedział, że to tylko żarty.
- Uważaj, bo weźmie te słowa do siebie - rzucił Henryk - Przynajmniej jak Mateusz ci się znudzi masz opcje awaryjną.
- Nie podoba mi się przebieg tej rozmowy -  powiedział zirytowany Mateusz. Pocałowałam go w policzek i uścisnęłam jego dłoń, żeby trochę się odstresował.
Kuba opróżnił prawie cała butelkę piwa i spojrzał na Rozalie, która przycupnęła koło Heńka. Wyglądała, jakby chciała zwiać stąd jak najszybciej. Niestety stała się obiektem zainteresowania Kuby.
- Rozalia, masz ochotę zatańczyć? - zapytał przybliżając się do niej Kuba.
- Niee - zająknęła się - Ale dzięki.
- Rozalia ma alergie na ludzi - wytłumaczył Henryk, a wszyscy, którzy dobrze znali Rozalię roześmiali się, na co ona spaliła buraka.
- To ja będę twoim lekarstwem - i nim dziewczyna zdążyła zaprotestować, Kuba wyciągnął ją na parkiet. Chwilę patrzyliśmy jak dziewczyna z miną cierpiętnicy porusza się od niechcenia w rytm muzyki.
- Zapomniałbym - ożywił się Mateusz, odwracając naszą uwagę od tańczącej pary - Ada poznaj Eryka. Pracuje we Wrocławiu. Opowiadałem ci, że zawsze podrzuca mnie do dziadków.
Chłopak w czapce słysząc swoje imię wyciągnął do mnie rękę.
- Eryk - przedstawił się ściskając moją dłoń.
- Adelajda - odpowiedziałam z uśmiechem - Idę do toalety - zapowiedziałam i opuściłam męskie grono. Gdzieś w tłumie mignęła mi śmiejąca się Rose z Jakubem. Niewiarygodne, że się przełamała.
Poszłam do toalety na paterze przy której stały trzy dziewczyny. Podeszłam do blondynki w czerwonej sukience i zagadałam.
- Kolejka?
- Stało więcej osób, ale się poddały - odpowiedziała.
- Kto zajmuje ją tak długo? - zmarszczyłam brwi, a ona wzruszyła ramionami.
- Albo ktoś się tam pieprzy, albo ktoś rzyga - odpowiedziała wkurzona. Podziękowałam jej i udałam się na górę, gdzie jest jeszcze jedna łazienka w pokoju Mateusza. Zapaliłam światło w pokoju chłopaka i udałam się do łazienki. Gdy załatwiłam swoje potrzeby usiadłam na łóżku zdejmując szpilki ze stóp.
- I tak długo wytrzymałaś - pochwaliłam się i sapnęłam z ulgi, kiedy buty spadły z moich nóg. Moją torebkę zostawiłam przy szafce nocnej, więc podeszłam do niej wyjmując z niej białe trampki. Wszyscy mówią, że sportowe buty nie pasują do sukienki, ale mi się bardzo podoba taki styl.
Usiadłam na ziemi zawiązując sznurowadła wysokich Conversów. Kiedy wstawałam zrzuciłam z szafki budzik Mateusza.
- Cholerka - chciałam odłożyć zegarek na wcześniejsze miejsce, ale zauważyłam, że zatrzymał się na godzinie pierwsze, a to oznacza, że potrzebuje wymiany baterii. Westchnęłam przeciągle i otworzyłam szufladę, gdzie prawdopodobnie znajdują się nowe baterie. Grzebiąc w szafce znalazłam paczkę gum do żucia, chusteczek higienicznych, prezerwatyw, słuchawki i puste pudełko po bateriach. Już chciałam odkładać wszystko na miejsce, tak jak było, ale zaciekawiła mnie mała karteczka, która krzyczała, abym przeczytała co jest na niej napisane.
Nie mogę. To prywatne rzeczy Mateusza, nie mogę w nich grzebać. Ale z drugiej strony on się przecież o tym nie dowie.
Patrzyłam na białą kartkę i nim zdążyłam się rozmyślić przeczytałam, co jest na niej zapisane.


Mieczysław Modrzejewski to lekarz, który przeprowadzał operacje Mateusza. Nieudaną operację, ale ta wizytówka oznacza, że operacja została przeprowadzona ponownie. Dwa miesiące temu. Jeżeli operacja się odbyła, a tym samym udała... oznacza to, że Mateusz widzi na jedno oko. Może nie tak jak kiedyś, ale widzi.
Mateusz był we Wrocławiu dwa miesiące temu i miesiąc temu. Pamiętam jak mówił, że jedzie  odwiedzić dziadków, ale kłamał. Pojechał na operację. Muszę dowiedzieć się czy czwartego stycznia rzeczywiście był we Wrocławiu.
A kto odpowie mi na to pytanie?
Eryk.

Na dole przyjęcie trwało w najlepsze. Zeszłam na dół uważnie się rozglądając, żeby przypadkiem nie przeoczyć Eryka. Nagle ktoś wyłączył muzykę.
- A teraz drodzy państwo - na środku salonu ustał Jakub zwracając na siebie uwagę zgromadzonych. Podeszłam do Mateusza, Rozalii i Heńka, którzy sami nie wiedzieli o co chodzi - Wszyscy zaśpiewamy sto lat jubilatowi!
Gdy to powiedział do salonu dwóch chłopaków wniosło tort urodzinowi i nagle wszyscy równo zaczęli śpiewać sto lat. Mateusz wezwany przez Kubę musiał zdmuchnąć świeczki i pomyśleć życzenie.
- Dwudziestka na karku, starzejesz się braciszku - otarł teatralnie łzę z policzka i złożył życzenia Mateuszowi. Wszyscy zaczęli podchodzić do niego i składali życzenia. Dając prezenty. Nie chciałam jeszcze do niego podchodzić. Miałam plan. To nie czas na życzenia ode mnie.
Większość ludzi podchodziło do jubilata, ale byli też tacy, co opuszczali dom, aby się przewietrzyć. Taką osobą był Eryk. Zobaczyłam jak wychodzi z domu, więc szybko przecisnęłam się między ludźmi do wyjścia w biegu chwytając kogoś kurtkę wiszącą na wieszaku. Założyłam ja na siebie i zapięłam się pod samą szyję. Wyszłam za drzwi. Obeszłam dom dokoła i pod jedną ścianą zauważyłam jak chłopak, którego szukałam pali papierosa. Podeszłam bliżej niego i ustaliłam, że domniemany papieros jest skrętem. W mojej głowie utworzył się plan jak rozpocząć rozmowę.
- Dasz bucha? - zapytałam stając naprzeciwko niego.
- Nie wyglądasz na taką, co pali jointy - odparł.
- Nie ocenia się po wyglądzie - wzruszyłam ramionami.
- Mateusz często o tobie wspomina, wiesz? Jesteś miła dziewczyną, którą wszyscy znają z widzenia, ale nikt nie zgłębia się w bliższe relacje. Jesteś takim typem idealnej uczennicy. Wierna paczka przyjaciół. Nie za wielu znajomych. Pod profilowym na fejsie masz poniżej stu lajków. Nie jesteś typem obeznanym w paleniu trawki. Wolę nie mieć przez ciebie przypału jak mnie wydasz.
- Czyli według ciebie jestem osobą nie wartą uwagi, ale i tak sporo o mnie wiesz - zauważyłam.
- Tego nie powiedziałem - obronił się chichocząc. Zaciągnął się głęboko i posłał mi cwaniacki uśmieszek jednocześnie wypuszczając dym. Przez chwilę nie ruszał się tkwiąc w tej samej pozycji, jakby czekał, aż wyciągnę telefon i zrobię mu zdjęcie, które idealnie wpasowałoby się na Instagrama z hasztagiem #badboy.
- Od kogo masz towar? - spojrzałam krytycznie na jointa zaciekawiona, kto mu go sprzedał.
- O takie rzeczy się nie pyta. Uważaj no, za tą ciekawość może stać ci się krzywda. Stąpasz po cienkim lodzie - ostrzegł.
- Skiba czy Ziobro? - uściśliłam.
Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
- Skąd wiesz? - zapytał podejrzliwie.
- O takie rzeczy się nie pyta - odpowiedziałam zuchwale. Prawda jest taka, że Alan często rozmawia z kumplami debatując, u którego trawka jest droższa, a u którego lepsza. Podsłuchałam parę nazwisk.
- Skiba - uśmiechnął się do mnie cwaniacko podając mi skręta.
- Nie, dzięki. Nie palę.
Zaśmiał się głośno i ponownie zaciągnął używką.
- Mam do ciebie inną sprawę - wyznałam.
- Wal - rzucił wydmuchują.
- Dwa miesiące temu. Piątego grudnia zwoziłeś Alana do Wrocławia, prawda? - zapytałam, a on wzniósł oczy do nieba myśląc intensywnie.
- Tak piątego grudnia na pewno, bo tego dnia mieli problemy na hali produkcyjnej i specjalnie musiałem tam pojechać. Podrzuciłem po drodze Mateusza.
Westchnęłam głęboko i zadał pytanie, którego tak bardzo się obawiałam.
- A czwartego stycznia? - zapytałam cicho, a brzuch zaczął mnie boleć z nerwów.
Powiedz, że tak. Powiedz, że tak. Powiedz, że tak. powtarzałam  w kółko mając nadzieję, że moje prośby zostaną wysłuchane.
- Nie. Na pewno nie - pokręcił przecząco głową - Nawet nie jechałem do Wrocławia, bo moja siostra rodziła, a ja zawoziłem ją do szpitala.
- Dzięki - ledwo wykrztusiłam i pobiegłam do środka. Od razu udałam się do pokoju Mateusza.
Okłamał mnie. Powiedział, że nie pójdzie z nami na imprezę, bo jedzie do Wrocławia. Uwierzyłam mu, a teraz okazuje się, że on tam w ogóle nie był i jeszcze na dodatek chyba widzi.
W co ty pogrywasz Mateusz?
Widzisz czy nie widzisz?
- Ada? - ktoś otworzył drzwi od pokoju, a ja natychmiast podniosłam głowę do góry - Jesteś tu?
- Tak - odparłam spokojnie. Niech nie wie, że wiem o jego tajemnicy.
- Czemu uciekłaś? - zapytał podchodząc do łóżka i siadając koło mnie. Uśmiechnęłam się lekko i wyjęłam z torebki pudełko z prezentem dla niego. Podeszłam do głośników i włączyłam płytę.
Spojrzałam na zegar.
23.58
Usiadłam z powrotem obok Mateusza chwytając go za ręce.
- Mówiłem, ze niczego od ciebie nie chcę - powiedział naburmuszony.
- Zamknij się i czekaj - rozkazałam.
- Ale czem...
Zamknęłam jego usta całując go. Spojrzałam na zegar nie odrywając ust od jego.
23.59
Jeszcze minuta. Pogłębiłam pocałunek, a kiedy on zaczął dłońmi jeździć po moich plecach odsunęłam się gwałtownie.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - wyznał kładąc się na łóżku.
Spojrzałam na zegar.
00.00
Usiadłam na nim okrakiem.
- Wszystkiego najlepszego - powiedziałam, na co on się podniósł do pozycji siedzącej i teraz oplotłam go nogami w pasie.
- Nie wierzę, że czekałaś do północy - pokręcił głową.
- Oficjalnie masz dwadzieścia lat staruszku i spotykasz się z nastolatką - uśmiechnęłam się szeroko - Kocham cię.
Przybliżył usta do mojego ucha i wyszeptał, jakby ktoś był w pokoju oprócz nas, a on nie chciał, żeby ktokolwiek usłyszał to, co ma mi do powiedzenia.
- Kocham cię ponad wszystko.

Nie wiem, co tu się dzieje, ale Mateusz jest niewinny... cokolwiek by się działo.


Cała. Paczka. Weszła. Do. Grona. Podejrzanych.
I'm so excited!!!
Mateusz. Czy chłopak, który jest niewidomy może przeprowadzić morderstwo idealne? Zaraz... czy Mateusz może jednak widzi? To dokończymy w rozdziale 18, który będzie piękny podsumowaniem i przypomnieniem. 
Po za tym wątek klasowej dramy jest definitywnie zakończony. 
Nie ma żartów moi drodzy to jest czas, abyście zgłaszali swoje pomysły na temat mordercy i argumenty! Dzisiaj widziałam na Kongresie śledczych świetną teorię, a mianowicie taką, że Mateusz jest mordercą. Genialnie, dziewczyna wyprzedziła detektywów, no ale.... serio czy Mateusz zabiłby przyjaciółkę swojej dziewczyny? A może was podpuszczam? 
Tak czy inaczej zakończenie nie pozostawi żadnych wątpliwości.
Słuchajcie nie bez powodu publikuje napisane już rozdziały, wszystkie poszlaki zaczęły się od rozdziału... nawet nie od prologu! To nie jest tak, że wszystko jest wiadome w czterech ostatnich rozdziałach. Był plan, wszystko było opracowane i przemyślane. Nie dajcie się oszukać. Książki detektywistyczne robią z nas idiotów, dlatego ich nie czytam bo nie mam do nich cierpliwości :).
Ada i Rose też podają wam dużo na tacy. Ale znajdźcie w tym całym bałaganie swoje argumenty i swojego podejrzanego. Czekam na was i na masę komentarzy XD 
Do następnego,
Ashley x

41 komentarzy:

  1. Ten początek troche jak z CP! Supi rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku podejrzewałam tego całego mateusza AH AH AH co to się dzieje!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde ale nas zwodzisz! Byłem pewny, że to Henry ale teraz to już sam zwiątpiłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te detektywistyczne mają to do siebie, że już sam nie wiesz co się dzieje XD

      Usuń
  4. Fajnie, że czytacie ten kongres i są zawiązania ogólnie do tego co piszemy, fajnie jest się z wami znowu interaktywnie integrować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halo a dla kogo ja pisze te notatki o teoriach! Uwielbiamy czytać wasze pomysły, a szczegolnie kiedy widzimy, że nasze zabiegi na ktore macie się nabrać działają. To jest cudowne!

      Usuń
    2. eja!! nienawidze was uh to wszystko to jedna wielka gra, a ja się godzinami zastanawiam kto co jak zabił.. i tak albo nie zgadnę albo lena będzie żyła i happy end

      Usuń
    3. Zagłosuj w ankiecie, muszę tam dodać opcję Lena żyje XD aby zasiać jeszcze większy zamęt i chaos

      Usuń
    4. tak powinno być!!!!!!

      Usuń
  5. Ta gra na początku mnie rozwaliła XD jakby wojna orków się rozpoczęła, a to tylko dziewczyny grają w siatę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. emerytowany dziadyga27 lutego 2018 20:06

      jeśli to serio tak wygląda w ich oczach to niezły w-f mają lol

      Usuń
  6. PRZEPRASZAM BARDZO
    ale nikt jeszcze nie zauważył tej pięknej wizytówki po środku
    chciałam docenić kunszt artysty i podziękować za efekt wizualny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też chciałam o tym teraz napisać xdd super

      Usuń
    2. Oczy najlepsze hahaha

      Usuń
    3. Paint funkcjonuje bez zarzutu haha A tak naprawdę, gdyby Mery zrobiła tą wizytowkę wygladałaby dużo lepiej x

      Usuń
    4. Ja myślę, że ty i twój paint idealnie wpasowujecie się w ten rozdział, ja bym tego majstersztyku nie pobiła haha ♥

      Usuń
    5. aww kocham was girls! trzeba zrobić konkurs na obrazek między mer i ash :D x

      Usuń
    6. Ta czcionka... to boli. Boli w oczy. Boli w gust.

      Usuń
    7. A czego ty oczekujesz po moich mega podstawowych zdolnościach obsługi painta? Hahhaha

      Usuń
    8. Pff tam podstawowe, nie bądź taka skromna ;)

      Usuń
    9. ja też uzywam paint'a bo w gimpa nie umiem

      Usuń
  7. Boż teksty Ady o Alanie najlepsze xd takie prawdziwe siostrzano-braterskie dopieprzanie sobie haha ("przynajmniej pozbyłabym cię zwierzęcia z domu")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ten cytat się w to wpasował XD

      Usuń
    2. ryszard maniek12 marca 2018 14:10

      A mój ulubiony cytat to ten xd ( o ile to można cytatem nazwać )
      Podeszłyśmy do chłopaków i przypadkiem usłyszałyśmy fragment rozmowy.
      - ...napalona. Poszła do toalety, a później ma mnie znaleźć. Jaki miała tyłek - opowiadał zawzięcie podekscytowany Kuba.
      Zaszłam go od tyłu i popukałam po plecach. Chłopak nawet się nie odwrócił i krzyknął zarozumiale próbując przebić się przez głośną muzykę.
      - Kochanie, za dziesięć minut w mojej sypialni, na górze. Drugie drzwi na prawo .
      Henryk roześmiał się, a pozostała trójka nie wiedziała, o co chodzi. Ponieważ jednej mnie nie znał, drugi nie widział, a trzeci stał obrócony plecami do mnie.
      Ustałam na palcach, aby moje usta były na wysokości jego ucha i odkrzyknęłam.
      - Skarbie, nie dzisiaj, bo jestem tu ze swoim chłopakiem. No chyba, że udzieli ci pozwolenia!

      Usuń
    3. Noo PL jest po prostu napakowane śmiesznymi i cudownymi sytuacjami haha no i ten humor! Postacie boskie z wyglądu i z charakteru ;)

      Usuń
    4. Nie potrafię sobie wyobrazić jak bardzo musiał się Henio z śmiechu zwijać tam xddd

      Usuń
    5. Jeśli wciąż nie potrafisz sobie tego zilutrować proszę, specjalnie po to mamy opisy sytuacji: "Henryk nadal się śmiał, jak opętany."

      Usuń
    6. Aleee nie o to mi chodziło, ale dobra haha

      Usuń
    7. Sorry ale to jest the best: - Po cholerę się tak odpierdoliłaś jak ten cię nawet nie zobaczy - rzucił wulgarnie.
      - Przyszłam na imprezę. Mam prawo ubrać się odważniej niż zwykle - obroniłam się - Myślę, że Mateuszowi spodoba się, kiedy zostaniemy sami - puściłam mu oczko

      Usuń
    8. Kuba taki ryzyk i macho i wgl się zrobił w tym epizodzie nie?

      Usuń
    9. Sara nie jest winna12 marca 2018 14:26

      Ja go za bardzo nie lubie idk

      Usuń
    10. Nie podoba mi się przebieg tej rozmowy - Mateusz podsumował wszystko :DD

      Usuń
  8. prawdziwy profesjonalny blog - pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chyba czegoś nie rozumiem.. to znaczy że one się teraz przyjaźnią?! Ale why? Przez tą rozmowę z wychowawczyni? Heloł I need more information! Może coś pominęłam, ale one się tak nagle akceptują i wgl?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chore, po prostu x

      Usuń
    2. Aha czyli to tak miało być! Koszmar, to nawet u mnie nie ma takich pojednań haha :* Pozdrawiam

      Usuń
  10. Wizytówka jest naprawdę piękna i dzięki wielkie za super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boziu ale się Rose i Ada pewnie wystroiły :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sexy Ada i sexy Mati czyli to co lubię 8)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie pytaj to ci nie nakłamią, moi państwo weźmy to jako naukę z tego rozdziału i skcji komentarzy

    OdpowiedzUsuń